niedziela, 6 lipca 2014

Capítulo Uno



Teraz przypominają mi się wszystkie chwile, kiedy mówiłam, że moje życie nie ma sensu. Kiedy mówiłam, że gorzej być nie może. Dlaczego zawsze musi się okazać, że jednak może? I wiecie co było najgorsze? Kiedy po rozstaniu musiałam wymazać go z mojej głowy. Schowałam wszystkie jego rzeczy, które walały się po całym domu i zamknęłam je na klucz. Telefon nie ma już jego wiadomości, a żadne nowe nie przyjdą od jakiegoś nieznanego numeru. Zniknął. Najgorsze to musieć pozbyć się wspomnień po kimś, kto tak wiele zmienił i kogo wcale nie chcieliśmy się pozbywać, ale to nie my o tym decydujemy.

Pomimo tego, że był dla mnie cholernie ważny, nie chcę żadnych wielkich powrotów. Nie chcę zacząć tego wszystkiego od początku. Nie chcę znów za nim tęsknić, nie chcę oglądać jego wywiadów, zastanawiając się czy tęskni. Nie chcę rozmyślać nad tym czy mnie pamięta, czy chociaż trochę brakuje mu mnie, wylewać morza łez. Dla mnie to wszystko jest skończone i nie obchodzi mnie fakt, że prawdopodobnie on był jedyną osobą, która sprawiała, że przez jedno spojrzenie mój dzień stawał się lepszy. Nie chcę słyszeć, że żałuje, że się zmienił i tęskni. Dla mnie to wszystko jest już skończone wraz z nim.

Teraz jest inaczej. Zupełnie inaczej. Już nie czekam aż zadzwoni i powie, że żałuje, bo prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi. Nie wracam do wspomnień, kiedy kłóciliśmy się o byle co. Nie wspominam dni, kiedy wtulona w jego ciało nie mogłam myśleć, bo w brzuchu męczyły mnie motylki, które nie chciały zniknąć. Kiedy całowałam jego usta i myślałam, że będzie już tak na zawsze. Już nawet nie pamiętam jego głosu i zapachu perfum. Nie płaczę po nocach i nie zastanawiam się co teraz robi. Czasem przechodzę koło jego pokoju i zatrzymuję się, a wtedy coś łapie mnie za gardło. Ale to już nie to samo. Nie potrzebuję już tego wszystkiego wraz z nim. Zrozumiałam, że te kilka miesięcy spędzone wspólnie nic dla niego nie znaczyły. I że ten wyjazd był dla niego odskocznią. Może byłam po prostu jedną z wielu. Może właśnie w tej chwili całuje jakąś dziewczynę, mówiąc, że nigdy nie spotkał kogoś tak wyjątkowego. Że kłamał, kiedy mówił, że nie ma ideałów. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kiedyś mówił to wszystko mnie.

Zawsze zastanawiałam się, kim właściwie dla niego jestem. Nigdy nie nazwał mnie swoją dziewczyną, przyjaciółką, czy nawet koleżanką. Teraz już znam odpowiedź. Po prostu byłam, jestem i z całą pewnością będę dla niego nikim.

-Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się zawieść osobę, na której bardzo ci zależało? Straciłaś ją ponieważ nic nie zrobiłaś?

Spojrzałam zamglonym wzrokiem na Coltona, mrugając kilkakrotnie oczami. Po chwili uciekłam wzrokiem w stronę reszty przyjaciół, a potem znowu na niego. Pytanie zadane przez mojego najlepszego przyjaciela i ulicznego bad boya, sprawiło, że poczucie winy, a także tęsknota wróciła z podwojoną siłą. Wiedziałam, że wszyscy oczekiwali szczerej odpowiedni, chociaż już ją znali.

-Cholera, oczywiście, że tak, ty pieprzony dupku.

Odpowiedziałam Coltonowi, który z uśmiechem drwił ze mnie. Miał ciemne włosy i boskie, czekoladowe oczy, które spoglądały z nad długich rzęs. Nie spojrzałam w stronę przyjaciół, chociaż wiedziałam, że z uwagą przyglądają mi się, kiedy odłożyłam na bok moje piwo i zakręciłam butelkę, która wypadła na mnie. Marszcząc brwi powtórzyłam ruch, sprawiając, że butelka zatrzymała się na Eddiem. Klasnęłam w dłonie, a moje oczy zaświeciły się, kiedy spojrzałam w jego kierunku.

-Miałeś już trzy pytania. Czas na cholerne wyzwanie!

Wrzasnęłam wstając wraz z resztą osób. Prostując; zawsze jak mamy wyzwanie gromadzimy się w grupkę i wymyślamy te, które najbardziej przypadną nam do gustu. Mamy wtedy burzę mózgów. Objęłam przyjacielsko Coltona i wszyscy uśmiechnęli się w jego kierunku, wiedząc, że prawdopodobnie to on wymyśli najlepsze wyzwanie. Zawsze tak jest.

-Chanel tylko pamiętaj, że szanujemy się.

Eddie wymamrotał cicho, to co zawsze, kiedy dostaje ode mnie wyzwanie. Kiwając głową, wystawiłam kciuki do góry, chociaż oboje wiedzieliśmy, że kiedy gramy w butelkę, każdy odkłada uprzejmość na bok.

-Podlizywanie się nic tutaj nie pomoże, stary.

Marcus bezczelnie wybuchnął śmiechem, klepiąc go przyjacielsko po plecach. Eddie spojrzał na mnie nieco oszołomiony, a zarazem zmartwiony. Wyglądał jak przerażony chłopczyk, który bał się wypowiedzieć, choć najprostsze słowo. To trochę zabawne, kiedy na dzielnicy jest tym nieustraszonym. Widziałam, że będzie chciał się zemścić, widząc jego waleczną minę. Ale ja jedynie wystawiłam mu język, ciesząc się, że zostały mi jeszcze dwa pytania.

Ułożyliśmy się w kółko z dziewięciu osób i na zmianę zaczęliśmy podawać sobie pomysły. Najgorzej jest wymyślać wyzwanie po trzy godzinnym graniu, kiedy te najlepsze są już wykorzystane, więc przez następne pięć minut panowała cisza. Złapałam Faith na mruganiu do Eddiego, więc pierwszym pomysłem był ich pocałunek, ale ostatnie odpuściłam nie chcąc skazać siebie na kilku godzinnym monologu od niej.

-Moim zdaniem powinienem być ślimak. No wiecie, Eddie i Faith.

Usłyszałam ciche mamrotanie Leigh. Kilka razy zamrugałam oczami, zastanawiając się czy to na pewno wyszło z jej ust. Każdy jeszcze przez chwilę lustrował wzrokiem Faith, która z nerwów przegryzała wargę starając się nie uśmiechnąć. W pewnej chwili odniosłam wrażenie, że prawdopodobnie, gdyby Eddie'go tutaj nie było, Faith dawno skończyła by na ziemi, krzycząc i dusząc się ze szczęścia.

-Nie!

Krzyknęłam, kręcąc przecząco głową. Toby posłał mi jednoznaczne spojrzenie, a ja czułam, że myślimy o tym samym. Nie spojrzałam w stronę Faith, choć wiedziałam, że uważnie mi się przygląda. Kątem oka dostrzegłam, że Faith posmutniała, ale mogło mi się to wydawać. Mogłam nawet stwierdzić, że jak skończymy grę i rozejdziemy się do domów, rzuci się na mnie zadając masę pytań dlaczego się na to nie zgodziłam, a ja ja będę jak "właśnie dlatego, Faith. Za bardzo przy nim buzujesz" a ona "Daj spokój, naprawdę przesadzasz Chanel. Nigdy nie byłaś zakochana?" a ja będę jak "Byłam, ale to nie znaczy, że zachowywałam się w ten sposób" i ona na to "Jeśli jesteś moją przyjaciółką to, to przebolejesz i pomożesz mi z nim" i wtedy będę musiała jej pomóc, bo jaką przyjaciółką byłabym odmawiając jej?

-Dlaczego nie? - spytała cicho Clary, spoglądając na mnie z uniesionymi brwiami.

Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy i z szybko bijącym sercem spojrzałam w stronę Coltona. On tak jakby jest moim przyjacielem, ale nie mogę zaprzeczyć, że między nami jest to coś. Gdy pierwszy raz grałam w butelkę Marcus wyzwał mnie żebym pocałowała Coltona, a ja będąc dobrym graczem zrobiłam to. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że chciałam więcej i od tamtego czasu moje usta są spragnione jego.

-Ponieważ to ja muszę wracać z nią do domu, nie ty!

Warknął głośno Rusty, a ja nie mogłam się powstrzymać przed głośnym śmiechem. Szczerze mówiąc nawet jeśli Faith nie pocałuje Eddiego to prawdopodobnie przez całą drogę będzie mówić nam jak świetnie wygląda Eddie i co robił, jakby nas tam wcale nie było. I to będzie cholernie śmieszne, bo Toby i Rusty będą kiwać głową, udając, że ją słuchają, kiedy tak naprawdę będą mieć w uszach słuchawki, ale ona nie będzie wstanie tego zobaczyć, bo jej myśli będą pochłonięte moim przyjacielem.

-Ej! Ja i Toby też jesteśmy na nią skazani, więc zrozumcie nasz ból.

Jęknęłam głośno, starając się przekazać połowę mojego bólu. Niespodziewanie moje i Faith spojrzenie się skrzyżowało, a ona uśmiechnęła się do mnie mówiąc sarkastycznie "dziękuję", nie mogłam się powstrzymać i wymamrotałam słabe "niema za co", a potem posłałam jej najpiękniejszy ze wszystkich uśmiechów. Zachichotałam głośno, kiedy przewróciła oczami na znak irytacji moją osobą. I to wszystko sprawiło, że uśmiechnęłam się delikatnie, przegryzając policzek od środka.

-Ta gra jest do dupy, kiedy najlepsze wyzwania poszły się jebać -  usłyszałam ciche mruknięcie Marcusa.

Jego oczy pozbawione były blasku, a na ustach nie widniał tak idealnie charakteryzujący go uśmiech. Marcus należał do najbardziej pozytywnie zwariowanych osób. Uwielbiałam jego kawały, które rozbawiały do łez. Był od nas młodszy o rok, ale to i tak było bez różnicy. W obecnej chwili to nie był ten samym chłopak, jakiego wszyscy znali i kochali.

Przez moment nie wiedziałam jak się oddycha. To było coś w stylu wdech-wydech-wdechwdechwdechwdechwydech, tak? A przynajmniej tak robiłam od czasu, gdy ręka Coltona zetknęła się z moją, a motylki rozsadzały mój żołądek. Ponieważ kurwa, Colton był jeszcze bardziej doskonalszy niż inni mogli to dostrzec.

I nagle wszystko zniknęło, gdy Eddie postanowił otworzyć swoje cholerne usta:

-Po prostu wymyślcie jakieś pieprzone zadanie, zanim zacznie padać!

A potem zaczął mamrotać coś pod nosem. Wprawdzie wyłapałam kilka słów, ale wolałam udawać, że się przesłyszałam i odwróciłam się w stronę Eddie'go kręcąc głową. Ten natomiast zbył mnie machnięciem ręki i wskazał palcem na niebo. Podążyłam za jego wskazówkami i w tym samym momencie zrozumiałam, że zbiera się na deszcz. Po raz drugi już dzisiejszego dnia.

Westchnęłam głośno, zwracając na siebie jedynie uwagę Coltona. Najwyraźniej zrozumiał po moim wyrazie twarzy co zamierzam zrobić, dlatego pokręcił przecząco głową. Przytaknęłam z delikatnym uśmiechem i wydusiłam na tchu:

-Więc masz lepszy pomysł?

Wzruszył ramionami, a jego oczy zaświecały się.

-Na twoim miejscu po prostu bym wyzwał Eddie'go do zrobienia czegoś głupiego - wymamrotał cicho, poprawiając swoją bluzę - Wyzwanie aby pocałował Faith jest błędem, ponieważ ja i ty będziemy mieć przesrane.

Spojrzałam na niego rozbawiona, kręcąc głową. Czasem był niemożliwy, ale niewykluczone, że miał trochę racji. Ostatnio, kiedy byliśmy na skateplazie Eddie przyznał, że Faith mu się podoba, ale kiedy wracaliśmy do domu dodał również, że nie chce mieć dziewczyny. I tu pojawia się problem.
 
I potem ja i Colton rozmawialiśmy. Opowiedział mi o tym, że Eddie kiedyś naprawdę był w szczęśliwym związku, ale kiedy odkrył, że Rose go zdradziła, coś w nim pękło. I właśnie dlatego pojawiły się pierwsze problemy wychowawcze z nim.

Wszyscy tutaj staramy się zrozumieć i pomóc mu, ale Eddie nie chce niczyjej pomocy. On po prostu myśli, że sam może przejść przez to wszystko, dlatego nikt nie wie co dzieje się w jego głowie. Rusty twierdzi, że dlatego pije tak dużo alkoholu, żeby przez chwilę zapomnieć o problemach. I każdy się z nim zgadza.

-Po prostu staram się uszczęśliwić Faith i tym samym pomóc Eddie'mu - wzruszyłam ramionami.

Na początku nie byłam za ich pocałunkiem. Ale kiedy dłużej zaczęłam się nad tym zastanawiać zrozumiałam, że to może im pomóc, choć trochę.

-Słuchaj, jeśli Eddie zmieni zdanie to na pewno zrobi kolejny krok w stronę Faith, a teraz zostaw to i zajmij się prawdziwym wyzwaniem.

Moja podświadomość krzyczała, że on wcale nie zamierza nic robić... Właśnie dlatego jej nienawidziłam. Potrafiła dobić leżącego, a my musieliśmy normalnie funkcjonować. Przez cały tydzień piliśmy i graliśmy w butelkę, a to jest już ostatni dzień, więc cholera. Trzeba to skończyć.

-W porządku, ty cholerny dupku.

Poczułam się dziwnie i prawdopodobnie taka sama była moja mina, bo Colton parsknął śmiechem. Zmarszczyłam brwi, a mój wzrok utkwił na ziemi. Tupiąc prawą dłonią, próbowałam wymyślić jakieś sensowne wyzwanie, ale nic nie przychodziło mi do głowy. I nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł, więc uśmiechnęłam się i wolnym krokiem ruszyłam w stronę Eddie'go. Jego oczy wysłały mi ciekawe spojrzenie, kiedy zatrzymałam się na przeciwko niego.

-Pamiętasz tamte dwie dziewczyny, które mijaliśmy jak szliśmy tutaj do lasku?

-Yeah, jak mógłbym je zapomnieć, skoro mrugnęły do mnie, a wcześniej ukradły moją koszulkę z szatni?

Zaśmiał się głośno, przybijając piątkę z Marcu'em. Uśmiechnęłam się złowrogo, a moje oczy zabłyszczały, bo prawdopodobnie to były jego fanki. Od kiedy Eddie dołączył do szkolnej drużyny koszykarskiej połowa dziewczyn z naszej szkoły wielbiła go jeszcze bardziej niż wcześniej, a ja nie mogłam powstrzymać się przed przewróceniem oczami, bo Eddie jest zainteresowany Faith, ale to nie zmienia faktu, że nie chce mieć dziewczyny. Cóż, najwyraźniej połowa z tych dziewczyn nie rozumie tego.

Objęłam go przyjacielsko, kierując się w stronę tamtych dziewczyn. Spojrzał na mnie z przerażeniem, a ja uśmiechnęłam się, zaczynając mówić:

-Więc wyzywam cię, żebym do nich podszedł i...

Trzy minuty później nasz wzrok skierował się w stronę drzew, podczas gdy każdy starał się być cicho. Przegryzłam wargę, starając się nie wybuchnąć śmiechem, kiedy Eddie wolno ruszył w stronę dziewczyn. To było słabe, ale musiałam jakoś to zakończyć. Brunet zatrzymał się na przeciwko dziewczyn, sprawiając, że uśmiechnęły w jego stronę.

-Cześć, Eddie - zachichotały.

-Nie mam wody w domu - usłyszałam naburmuszony głos Eddie'ego, a moje serce zaczęło łomotać jak szalone, podczas przegryzania wargi.

Spojrzałam w zachmurzone niebo, chowając dłonie do kieszeni ulubionej bluzy. Czułam się jak bohater dennej komedii, który czekał na rozwój wydarzeń.

-Jeśli chcesz możemy iść do mojego domu, tam możesz skorzystać z łazienki.

Słysząc pewny, kobiecy głos z przodu, posłałam zaskoczone spojrzenie w stronę Eddie'go i dziewczyn. Blondynka ewidentnie próbowała do niego zagadać, ale nie była świadoma co nastąpi za chwilę. Chłodny wiatr łaskotał moje policzki. Patrzyłam na nich, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Gdziekolwiek bym z nimi wszystkimi nie poszła, zawsze było dużo śmiechu i wygłupów.

Eddie kucnął wkładając ręce do kałuży i w kółko powtarzał "nie mam  wody w domu", a dziewczyny nie mogły powstrzymać się przez zaskoczonym spojrzeniem. Poparzyły na niego, potem na siebie i znowu na niego, a następnie wstały z ławki i odeszły z grymasem na twarzy.

Złapałam się za brzuch i odchyliłam głowę do tyłu, a z moich oczu leciały łzy. To było najlepsze co mogło mnie dzisiaj spotkać, bo zdaniem Eddie'go nie ma nic gorszego od ośmieszenia się przed dziewczynami.

-To są kurwa jakieś żarty - warknął głośno Eddie, podchodząc do nas. - Naprawdę teraz muszę się najebać.

Rusty zaśmiał się głośno, a w jego oczach pojawiły się dzikie iskierki.

-Skoro musisz.

Zadrwił z niego Marcus, podchodzą do swojego plecaka. Zmarszczyłam brwi, podczas gdy szatyn wyciągnął z niego sporą ilość alkoholu. Moje oczy zaświeciły, a chłopcy popatrzyli na siebie przybijając piątki.
Co?
Kurwa dobra - pomyślałam głośno, chwytając butelkę.

Godzinę póżniej ledwo stałam na nogach, dławiąc się ze śmiechu. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę swojego telefonu,  który dzwonił na ziemi, ale w ostatniej chwili wywróciłam się z głośnym hukiem, a mój śmiech powiększył się. Przewróciłam się na brzuch, próbując wstać, ale niemal w tym samym momencie moje ciało zderzyło z ziemią. Przeklinając pod nosem, jęknęłam z bezsilności ogarniającej całe moje ciało.

Toby podbiegł do mnie kucając, a jego głowa zawisła nad moją. Przyjrzał się mojej twarzy, a następnie wyszeptał słabo:

-Wszystko w porządku, Chanel?

Pokręciłam przecząco głową, a ból niemal od razu ścisnął mój żołądek.

-Czuję się samotnie, Toby. Potrzebuję go.

Zakryłam rękami twarz, a z moich oczu leciały łzy. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nagle wszystkie uczucia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Miałam ochotę krzyczeć i płakać aż zaznam ukojenie. Wszystko co osiągnęłam w tej chwili wydawało się nic nie warte.

-Kogo? Chcesz żebym poszedł po Coltona?

Spytał szybko, na jednym wdechu, a ja miałam ochotę zabić go za każde wypowiedziane słowo. Kręcąc głową, chwyciłam jego rękę i podniosłam się do pozycji siedzącej. Z całej siły zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam było zupełnie inaczej. Wszystko dookoła wirowało, a mi było coraz bardziej niedobrze. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zaraz eksploduję.

-Potrzebuję Niall'a, nie Coltona.

Wraz z koniecem zdania, poczułam jak moje serce gwałtownie przyśpiesza. Miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej, więc wzięłam gwałtownie oddech.

-Rusty zbieraj się! Chanel już jest wystarczająco napita!

Krzyk Toby'ego jak echo rozchodził się w mojej głowie. Krzywiąc się, powiedziałam, że nie jestem pijana, ale on najzwyczajniej w świecie mnie olał, a następnie pomógł mi wstać. Wdrapałam się na plecy szatyna i ziewnęłam głośno.

-Okej, więc dozobaczenia ludzie! - krzyknął głośno Rusty, biorąc pod ręke Faith.

Przez całą drogę miałam zamknięte oczy i próbowałam zasnąć,  ale nie mogłam powstrzymać Faith przed rozmawianiem, więc skończyłam na oglądaniu gwiazd. Pod moim domem Rusty stwierdził, że odprowadzi moją przyjaciółkę, a ja i Toby wrócimy do domu.

Rusty i Toby to moi kuzyni od strony mojej mamy. Mój tato stwierdził, że mieszkanie w tak wielkim domu samemu nie jest bezpieczne, więc zadzwonił po nich i skończyło się na wspónym mieszkaniu.

Nie miałam nic przeciwko temu, bo od dziecka mieliśmy dobre kontakty i stęskniłam się za nimi. Po za tym wiedziałam, że razem będzie  lepiej i nie myliłam się.

Zsunęłam się z niego i prawie wywaliłam, ale w ostatniej chwili Toby złapał mnie. Wyciągnęłam z kieszeni klucze i przekręciłam zamek.

-Toby niedobrze mi.

Jęknęłam głośno i złapałam się za brzuch, a moja głowa przechylona była na bok. Szatyn otworzył  drzwi i wpuścił mnie do środka, a ja niemal od razu wywróciłam się na mokre kafelki.

Toby prychnął głośno, przewracając na mnie oczami z góry.

-Trzeba było tyle nie pić. Jesteś mega alkusem! - naśmiewał się.

-Cokolwiek powiesz, tato. 

I nim się zoorientowałam na korytarzu pojawił się Harry. Otworzyłam szeroko oczy, a alkohol nagle wyparował z mojej krwi.

-Harry? Co ty tutaj robisz? Miałeś wrócić w piątek!

Krzyczałam jak opętana, ale on zdawał się tego nie zauważać. Jego oczy płonęły, a on patrzył na mnie z góry, krzyżując ramiona na piersi. Skuliłam się pod jego zabójczym wzrokiem.

-Dlaczego do cholery piłaś?! I co w ciebie wstąpiłlo? Myślisz, że to jest zabawne oglądać ciebie w takim stanie? Ha ha ha! Tylko spójrz na mnie; umieram ze śmiechu!

Harry podnosił na mnie ton coraz bardziej, a ja zmróżyłam oczy z bólu głowy.

-Myślę, że dostałaś to co chciałaś - toby gestem ręki wskazał w stronę schodów.

Odwróciłam głowę, wytężając wzrok. Poczułam mocne mrowienie, kiedy moje oczy napotkały parę błękitnych tęczówek.

Więc mamy pierwszy rozdział! 
Jak wrażenia po przeczytaniu? :)
Przepraszam, ale jestem na telefonie, więc poinformuje was na tt dopiero jak wejdę na komputer.
Dziękuje za każdy komentarz i zachęcam do komentowania, bo to motywuje.

40 komentarzy:

  1. boże to jest prześliczne... pijana chanel.. znów :) i niall który się pojawił z Harrym.. mam taką nadzieje że to Niall :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. To musi być Niall! Kurwa to na pewno on! Jak ja to kocham!.
    Nie moge się doczekać następnego rozdziału i ich rozmowy ( Jeśli będzie.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski!Jestem Twoją nową czytelniczką :3 Znalazłam tego bloga wczoraj i jest the best *o* A co ciekawe mam nick Chanel :D Hah
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. OOO
    Niall !!
    ooo
    Chanel pijana hahah :d
    Super rozdział
    :d xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg omg omg !!!!! Juz uwiebiam nowych znajomych Chanel :*
    Nie chcialam zeby za bardzo sie zmieniala po tym wszystkim :( ale jest ok :* jak narazie :3
    A końcówka? Rozwalila system !!! Uwielbiam <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
    Czekam na nastepny kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu *.* genialny <3
    czekam na następny xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję ,że dodasz rozdział jak najszybciej:) Wow rozdział super. Haha nie moge sie doczekac co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, czekam na next ! Kocham cię ! @lili222e

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw :D
    Już się nie mogę doczekać nexta, który mam nadzieję szybko się pojawi :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Niall? O Kurwa, nareszcie! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepszy blog!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten rozdział był .mtgadmpad nie do opisania! Boski,cudowny,IDEALNY. Czekam z niecierpliwością na next :) kocham cie mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezus, Jezus, Jezus!!! Nialler !!! Nie spodziewałam się tego :D Megaaa dziewczyno - MEEEEGA !
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    Kocham <3
    Masz nadzwyczajny talent !
    Pisz dalej ! :**

    ~C.Rose~

    OdpowiedzUsuń
  14. Ecj bedzie soe dzialo. Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  15. Jedyne co mogę napisać to : <3 Kocham!!!!! ~Tori Vega~

    OdpowiedzUsuń
  16. Jezu to jest cudowne!
    kiedy moge sie spodziewac 2 rozdziału ? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. O kurde xd
    nie spodziewalam sie!
    Idealny. Dlaczego ty masz taki talent?! :D nie moge doczekać się nexta ! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Najlepszy blog

    OdpowiedzUsuń
  19. Masz wielki talent.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem w stanie ocenić, ale myślę, że wtedy gdy będzie sporo komentarzy i będę miała dostęp do komputera :)

      Usuń
  21. Nareszcie!!!!!
    jezu kocham cie!
    niall! Jeju nie moge to jest cudowne:))
    zawsze jak czytam twojego bloga to jestem podjarana caly dzien.
    mialam łzy w oczach:)
    trzymaj sie i życze weny.. /KAROLA

    OdpowiedzUsuń
  22. super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniały rozdział *-* Niall wrócił <3 i już nie mogę się doczekać co się między nimi wydarzy. ;)) Czekam na następny rozdział :). Życzę weny :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie moge sie doczekac nastepnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. To jest piękne co piszesz! <3
    życze weny:3 czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  26. O boże next bo nie wytrzymam cudo*-*

    OdpowiedzUsuń
  27. Cuudny ❤ i dawaj nexta bo nie wytrzymam!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Możesz informować mnie o nowych rozdziałach na tt.??? @Horanek_69

    OdpowiedzUsuń
  29. Rozdział świetny jak zwykle. :))

    OdpowiedzUsuń
  30. Podoba mi się. Czekam na następny.
    Pozdrawiam, Samael.

    OdpowiedzUsuń
  31. Proszę next szybko ♥
    Awwwww kocjam ten rozdział ♥ :-D

    OdpowiedzUsuń
  32. Super!
    czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Czego ty masz taki talent?

    OdpowiedzUsuń
  34. Jezu jesteś cudowna ;)
    Masz ogromny talent. Bardzo mi sie podoba i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  35. Super nie mogę doczekać się następnego pisz tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  36. zajebisty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  37. To jest po prostu niesamowite!!!! Twoje rozdziały są coraz lepsze. Nie wiem, jak ty to robisz! Brawo, dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń

Jeden komentarz = mocny kopniak w dupę.